mam dzieci do edukacji... ja muszę o nich myśleć. Bóg by mnie ciężko pokarał, jakbym przez ciebie moje dzieci na stratę narażała... (do kasjerki). Panno Magdziu a gdzie jarząbek?
KASJERKA. Kazałam go wynieść do piwnicy. Strasznie go czuć.
MATAŁKOWSKA A to co znowu? Panna ma strasznie nos wydelikacony... fiu! fiu! czuć! Nieprawda! jarząbek stoi dopiero ósmy dzień. Przynieść go nazad i postawić na bufet. To bardzo dobrze ubiera taki surowy jarząbek... Tak jest na banhofach... a potem dziś może będą oficerowie pijani, to się im go podsunie i zjedzą...
KASJERKA (nieśmiało). Zachorują!
MATAŁKOWSKA. To się im powie, że z pijaństwa pochorowali i kwita.
PUŁK. KORNIŁOF (podchodzi do bufetu). Dobry wieczór pani Matałkowskiej.
MATAŁKOWSKA (chwilą przerażona potem odzyskując rezon). Moje uszanowanie...