ANIUCZKIN (wściekły). Zwierzęciem? kto? czto? Wy podobno panie Zdanowski byli tam w Polsce pułkownikiem... nu to dlatego wy takoj gordoj. Nu za to pan Zdanowski] pułkownik ostanie się w kajdanach na noc, żeby lepiej podumał kto zwierz, czy ten co ma siłę, czy ten co leży u nóg... ot... jak sobaka! W etap ich! (Żołnierze wracają wszystkich więźniom do etapu — biorą deski leżące na dworze i zabijają otwór etapny. Przedtem Alosza wniósł do etapu kilka bochenów chleba.
ALFONS PODCZASKI (odchodząc do etapu). Ojcze! ja się boję... znów nas zamkną z warjatami. Boże! to dla mnie największa męka!
ZDANOWSKI (do Aniuczkina). Obrazę moją kiedyś ci policzę... ale z urzędu mego proszę o względność dla partji. Oddal pan od nas warjatów i umieść ich osobno. Między nami są ludzie nerwowi... boją się...
ANIUCZKIN. Ni za czto na świetie. wszyscy razem!
ZDANOWSKI (po chwili). Pozwól pan kobietom przenocować w domu oficera. Ot pani Staniszewska... siwa kobieta... upada ze znużenia.
ANIUCZKIN. Niet... wsie razem.
ZDANOWSKI. To choć...
ANIUCZKIN (krzycząc). Dostatoczno! Zabić otwór... skareje! (Sołdaci wykonują rozkaz. Dwóch
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/190
Ta strona została przepisana.