staje na Warcie, inni idą przed bramą. — Słychać dzwonki).
ANIUCZKIN (do Proskurowa). Eto... ona Zdanowskaja!
PROSKURÓW. Szkoda, że niema ode kołonu... a to straszno cuchnie w komnacie od tytoniu... (Tarantas zatrzymuje się przed bramą. Wysiada z niego Zdanowska z dziećmi. Noc zupełna. Zdanowska młoda, bardzo piękna kobieta... blada... odziana ciepło... koło niej troje dzieci w kożuszkach i bucikach.
ZDANOWSKA. Gdzież partja?... Wszak tu etap...
ANIUCZKIN (podchodzi). Da, madam... zdieś etap.
ZDANOWSKA. A mój mąż? panie oficerze... to partja już rozlokowana... tam?
ANIUCZKIN. Niet... niet! to tylko część... dalsze jest zabudowanie. Wy madame się spóźnili. Mąż kazał prosić, ażebym ja wyszedł wam na spotkanie...
ZDANOWSKA. Mój mąż... was prosił?
ANIUCZKIN (rozgorączkowany). Nu... da... my trochę się sprzeczamy... no... my wsio