ANIUCZKIN. Ja im pokażę! (Biegnie do etapu i staje w otworze. — Widać więźniów zbitych w masę — na środku etapu, u sufitu latarnia — Zdanowski stoi pośrodku partji. Obok niego Padczaski z synem.
ANIUCZKIN. Dlaczego wy iść nie chcecie?
ZDANOWSKI. Jesteśmy chorzy, zmęczeni, głodni... zrobiliśmy nasze 500 wiorst na miesiąc i nie macie prawa gnać nas dziś z etapu.
ANIUCZKIN. Łżesz! nie zrobiliście 500 wiorst... ja prowadzę liczbę... Wy nie śmiejcie przeczyć... Wyjdźcie wszyscy, a nie to...
ZDANOWSKI. Myśmy na wszystko przygotowani... lecz dłużej tak znęcać się nad sobą nie pozwolimy. Zycie nasze to nie igraszka dla młokosa i choć nędzne ono, bronić ]e będziemy.
ANIUCZKIN. Małczat! wy pan Zdanowskij! Wy od siebie tylko gadacie. Niech zaraz ci, którym życie miłe, z etapu wyjdą... ja na nic się oglądać nie będę.
ZDANOWSKI (do więźniów). Bracia... któren z was chce opuścić etap i udać się w dalszą drogę niech wyjdzie stąd dobrowolnie.
LIPSKI (z dumą). Czego się pan o to pytasz! Nikt nie wyjdzie. Niech kanalja morduje.
ZDANOWSKI. Kto iz ruskich choczet wyjti... pust... wychodit! (Kilku kryminalistów Rosian wy-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/196
Ta strona została przepisana.