na... panna Sonia nie ze siebie ma takie mniemanie... eto madam Zdanowska tak mnie profanem okazuje... kakże madam Zdanowska... cóż? ja się mylę. (Zofja milczy — po chwili zwraca się do Aksakowej).
ZOFJA. Czy pani gubernatorowa pozwoli mi lekcje z panienkami zacząć?
AKSĄKOWA. Proszę niech pani idzie...
MASZA. Ja nie pójdę... ja ostanę się. Zosieju Grygorjewiczu, proście mamaszy, niech pozwoli ostać się tutaj.
ANIUCZKlN (kokietliwo). Marjo Gawryłówna! dobroć to cnota aniołów! (Wszystkie damy zachwycone). Prelest! czudno skazane!
AKSAKOWA (uszczęśliwiona). Da ostań Masza! Sonia idzie z madam Zdanowskoj! (Sonia i Zofja wychodzą na lewo).
I. SYBIRSKA DAMA. Nu sława Bogu, że poszła eta guwernersza... a to czysto mina,, jak na pogrzeb albo na panihidy.
MASZA. Za czem ona was nie lubi, Zosieju Grygorjewiczu?
ANIUCZKIN. Ach mamzel Masza... wy już niedyskretna.
I. SYBIRSKA DAMA. Aj! aj... ja się założę, że to jaka romantyczna afera... czto!... wot widitie moi damy... Niet... wy uż czerezczur donżuan!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/210
Ta strona została przepisana.