na głowie. Słysz Marfa Gawryłówna... ostaw ty mnie dziś w pokoju.
AKSAKOWA. Nie użeli? ja tobie mieszam w czem spokój? Da tłuczesz się po całym domu, jak niedźwiedź na weselu — tiuremniki twoje śmierdzą wszędzie i w gościnnej i w jadalni, wszędzie ich nawodzisz tak, iż ja sobie w moim własnym domu miejsca znaleść nie mogę.
AKSAKÓW. Ty idź do spalni i tam siedź, dom mi potrzebny do moich dieł, a ja nie na to posłany tutaj przez mego druha Michała Mikołajewicza Murawiewa, aby perfumować twoje komnaty i w gościnnoj żurfiksy stroić.
AKSAKOWA. Ja do takiego życia przywyknąć nie mogę.
AKSAKÓW. Naczinajetsia Simfonja! Matuszka radi Boga uchodi ty won gałubuszka — idi kakietniczat’ na spacerze z junkierami — da ostaw ty mnie w pakoje.
AKSAKOWA. A za czem ja drugi raz za mąż szła? za czem ja dołgi za ciebie spłaciła? kagda ja iz Nicy po śmierci mego pierwszego męża jechała? Ty mnie drożej kosztujesz, niżby cerkiew postawić... a ty mnie teraz rugasz i z mojej własnej gostinnoj gnasz? ha?
AKSAKÓW (siada przy biurku i zatyka uszy).
AKSAKOWA (z coraz większą furją). Ale się wynukać stąd nie dam! Ja zdiesznaja ko-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/217
Ta strona została przepisana.