Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/22

Ta strona została przepisana.

KLOCIA. Odczep się.. głupia... widzicie ją... kto jej brałby puder... (Józia wychodzi mrucząc).
KASJERKA. Pani jej na wszystko pozwala.
MATAŁKOWSKA. Bo to moja prawa ręka. Pije jak smok — i ludzie idą do niej jak na lep!...

SCENA CZWARTA.
Ciż — Frajman.
ஐ ஐ

FRAJMAN (wchodzi siwy, chudy taper — stawia w kącie parasol). Dobry wieczór!
MATAŁKOWSKA. Cóż dziś tak późno?
FRAJMAN (pokornie). Dziewiąta!
MATAŁKOWSKA. Prosiłam żeby przychodzić przed dziewiątą. Siadaj pan i graj!
FRAJMAN. Jeszcze nikogo nie ma.
MATAŁKOWSKA. To pana nic nie obchodzi — graj głośno, żeby cię na ulicy słyszeli.

(Frajman siada do rozstrojonego fortepjanu i gra oklepanego walca; Ja beim super. Kelner z serwetą opiera się o ścianę, dziewczyny stoją pod ścianami — Matałkowska, kasjerka za bufetem — nie ma nikogo z gości — wchodzi Józia).

MATAŁKOWSKA (woła ją). Józia.
JÓZIA. A czego? (Podchodzi do bufetu).