Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/228

Ta strona została przepisana.

będą nie w bolnicy, ale będą chodzić wolno po turmie i pomiędzy posieleńcami... ej! ej!... malczyska eto moi agenty, eto moja tajna policja!... nu praszczajtie przyjdźcie dziś w klub — ja także tam zajdę na chwilę — zagramy, do swidania! (Gdy Aniuczkin odchodzi — on go wstrzymuje). No, a jakże ze Zdanowskim? on mój?
ANIUCZKIN (żywo). Pazwoltie... budiem żdat rozkazu z Kijowa.
AKSAKÓW. Wyście się zgodzili? A może chcecie Marfę Gawrylównę zobaczyć?...
ANIUCZKIN. Niet’ niet’ — merçi (wychodzi szybko — widocznie wzburzony).
AKSAKÓW (wyjmuje portfel, kładzie na biurku). Da wot... a kto zdieś (spostrzega Sonię). Eto ty? prekrasno! Ty mnie dziś gałubuszka będziesz potrzebna zaraz.
SONIA (strwożona). Papasza, znów grać po ciemku?
AKSAKÓW. Da... tolko minutkę...
SONIA. Ja bojuś — ja nerwna. Kto to jęczy i płacze? ja nie chcę.
AKSAKÓW (twardo). No, ja chcę!... Sonia... ja wiem, ty wlubiłaś w odnawo krasiwawo, małodawo czeławieka... Ty k’niemu piszesz piśma, da i rendes-vouz z nim stroisz. Ja eto znaju, a ja małczu, tak ty dołżna diełat’ czto ja chaczul (Sonia spuszcza głowę). Idź czekaj