Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/23

Ta strona została przepisana.

MATAŁKOWSKA. Masz marki. Niech piją dużo ale wiesz, jeżeli dziś przyjdą ruscy — niech cię Bóg broni wyrwać jaką awanturę.
JÓZIA. A cóż ja zrobię, jak się zaczną za łby wodzić?
MATAŁKOWSKA. Ty jesteś bardzo chytra i potrafisz tak, aby to był wilk syty i owca cała. No — pamiętaj — dostaniesz ładną kolendę odemnie...
JÓZIA. E! wiecznie pani obiecuje.
MATAŁKOWSKA. Ale raz jak się zbiorę i dam, to zgłupiejesz... no idą... a... (drzwi się otwierają wchodzi porucznik Botkin — po cywilnemu — podchodzi do bufetu).

SCENA PIĄTA.
Ciż sami — Botkin.
ஐ ஐ

DZIEWCZĘTA. Co pan rozkaże?
BOTKIN. Ja... coś najprzód przy bufecie zakąszę... jakie są zakuski?
MATAŁKOWSKA. A... pan nie zaraz do stołu siada?
BOTKIN. Uprzedzono panią?
MATAŁKOWSKA. Tak! tak!... może angielskiej gorzkiej — najlepsza... (Pije).
BOTKIN. Da... tak... i zakąska.