TARASOWICZ. Wszystkim... a oto i dla mnie po łbie za to, że tak długo trzymałem jednych w turmie, a innym pozwoliłem się posielić około miasta.
AKSAKÓW. To robota Aniuczkina.
TARASOWICZ. Da — to robota toj przeklętej kukły, tego donżuana, tego stierwa naperfumowanego... On czto to ma w tem, aby partja szła dalej... i on wam Piotrze Stepanowiczu miesza szyki.
AKSAKÓW (chodzi po podoju). Da! da! eto on prachwost malczyszka.
TARASOWICZ. Ja nie winien... Szedłem z wami ręka w rękę... pozwoliłem Zdanowskiemu się wykradać do posileńców — rozkuwałem go nawet z Brodiagą Makarem, niby że Makar chory. — Posłałem nawet agentów prowokacyjnych dokoła miasta — burzą chłopów. — Wsio tak czudno się składa.
AKSAKÓW. Da... powstanie czut. — Czut — Ot, mnie dziś powiedzieli, „gdy ognie zapłoną, Sybir powstanie“. — Zeby choć dotrzymać do tego, żeby zrobili to, co Sieroszewski — to i to dobre... Już można napaść, stłumić bunt — zrobić krzyk, — Petersburg oczy zwróci — łaska cara. — Kto wie... ot Michał Mikołajewicz nie zrobił nic innego w Polsce, a kakij on tuz...
TARASOWICZ. Da, da, ja was w połni ponimaju... i dlatego ja z wami szedłem tak
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/236
Ta strona została przepisana.