AKSAKOW (dobrodusznie). Późno gałubczyk — lepiej pojedziemy do klubu zagrać w karty.
ANIUCZKIN. Niet’... (patrząc hardo na Tarasowicza i Aksakowa). Ja także dostałem sztafetę.
OBAJ. Co? co?
ANIUCZKIN. Da... tam w Kijowie wiedzą, że jedną sztafetę wysyłać niebezpiecznie. Tak ja z moją partją jutro wyruszam w drogę. My tu za długo siedzimy. Wy Piotrze Stepanowiczu wydajcie mi jako gubernator świadectwo, że przeszkód na wyjście partji nie ma. A wy Anempodist Wasiljewiczu zróbcie smotr swoich katorżników i tych, co na dalsze posielenie skazani, ja ich odbiorę po rachunku. — Wot eto wsio! — (ma hardą minę i bije się szpicrutą po końcach butów).
AKSAKOW (zirytowany). Wy się zapominacie Osipie Grygorjewiczu! wy do mnie mówicie takim tonem — ja w randze generała.
ANIUCZKIN. Da... w randze no nie generał. — U mnie rozkaz (bije się po kieszeni) i ja tym rozkazem silny. Możecie się na mnie skarżyć, jak chcecie-., mnie eto wsio rawno. (Aksaków i Tarasowicz patrzą na siebie zgnębieni po chwili Aksaków mówi cicho do Tarasowicza).
AKSAKOW. Zostawcie mnie z tym draniem. Czekajcie na mnie u siebie — choćby całą noc.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/239
Ta strona została przepisana.