AKSAKOW (wściekły). Ja napiszę ob etom do Petersburga.
ANIUCZKIN. Piszcie — ot pióro i papier — sztafetę możecie posiać dziś jeszcze... no jutro zdacie mi więźniów, a ja z niemi pójdę, (Aksaków chodzi znów po pokoju, łamie ręce — nagle przybiera minę dobroduszną i staje przed Aniuczkinem).
AKSAKOW. Wy znajetie czto... my że dżentelmany, polirowanyje ludzie, my sobie ustępstwa już nie jedne robili... Ot — gałubczyk — na primier z Marfaj Gawryłownoj — ty że ponimajesz... ja nie ślepy — ja dużo widzę — no u mnie polirówka... — ja wiem, że młodość... tak ja ot — przez palce.
ANIUCZKIN. A!... (patrzy z ironicznym grymasem na Arakowa).
AKSAKOW. Tak i wy Zosiej Grygorjewicz dołżniby także przez palce...
ANIUCZKIN. Pozwoltie... Z waszą żoną eto po miłosnej części a eto po służbowej.
AKSAKOW (Żywo). No, ja przecież milczałem.
ANIUCZKIN. Eto uż wasza wola! Zaczemże wy milczeli? (Pauza. Aksaków rwie bakenbardy, wreszcie znów staje przed Aniuczkinem i mówi z udaną swobodą).
AKSAKOW. Wy znajetie... mnie przyszła idea... czudna idea,.. — my rozigrajem sztosa
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/241
Ta strona została przepisana.