w tej chwili włożyli na ręce... Dzicz w twem sercu... dzicz, mord i pożoga... a dlaczego? bo ty krwawemi łzami wołasz swobody i łakniesz jej — tęsknisz za nią i w pragnieniu takiem nawet przed zbrodnią się nie cofasz.
AKSAKÓW. Wzdor! u Makarowa w duszy pustka! ha? co Makaruszka?
BRODlAGA. A ty odkuda znajesz, co w mojej duszy batiuszka? Razwie u tiebie ślepie kak u Boga Otca albo guberskiego isprawnika?
AKSAKÓW. Nie o to tu chodzi... my od sprawy odbiegli. Tak zawsze z wami Polakami. Rezon i rezon.
ZDANOWSKI. Czasem i kula świszczę.
AKSAKÓW (chytrze coraz forsując nutę). Ach, wasze kule!... to igraszki dla dzieci... z rąk warjata kula nie ugodzi wiele, a wy — prastitie no już brosiliście się na nas jak warjaty!
ZDANOWSKI. To wyście na nas napadli, na gniazdo nasze jak stado szakali.
AKSAKÓW. Da, da, tęraz będzie cała menażerja... hjeny, szakale, wampiry, a u was biały orzeł rozdarty. Obiecali wam go Francuzy zeszyć pożyczonemi nićmi, no i oni was brosili. Cóż? od sumaszedszych stronią, a wy Jewropie pojawić się chcieli w roli gierojów, a wyszli na duraków.
ZDANOWSKI (gwałtownie). Milczeć! podły ten, kto się naigrawa ze zwyciężonego!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/251
Ta strona została przepisana.