Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/262

Ta strona została przepisana.

No ja podam do gubernji i was sam stąd wyrzucę! O! Kakije tuzy! (wychodzi trzaskając drzwiami).
STANISZEWSKA (wzdycha). Oh! Boże! (Zabiera się do roboty — Lipski stoi nieruchomy — po twarzy zaczynają płynąć łzy. — Staś, który patrzy ciekawie na niego, podchodzi do Staniszewskiej i mówi cicho).
STAŚ. Proszę pani, pan Lipski płacze.
STANISZEWSKA (żywo). Panie Lipski! (Lipski macha ręką i dławiąc się łkaniem, siada na stołku, kryjąc twarz w kołdrę. Staniszewska wstaje i podchodzi ku niemu).
STANISZEWSKA. Panie Lipski, jak mnie to boli, że pan swoją energję na takie drobnostki zużywasz.
LIPSKI. Taki lichwiarz! taki cham! taki smarowóz!...
STANISZEWSKA. O to panu głównie chodzi, że to cham!... Ach panie Lipski, czy my już nie mamy innych powodów do łez, tylko takie? Pan w tej chwili płacze z urażonej ambicji, a nie z serdecznego bólu. Otrzej pan oczy, zdobądź się na energję i na drugi raz nie wyzywaj podobnej sceny, skoro jesteś tak przeczulony, że jej znieść nie potrafisz.
LIPSKI (szeptem). Stary jestem, chory, łamie mnie to wszystko.
STANISZEWSKA. Młodszy jesteś odemnie o jakie lat dwadzieścia i jesteś mężczyzną.