Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/266

Ta strona została przepisana.

ŻARSKI. Hm! nieszczególnie, 39... i tak co wieczór.
STANISZEWSKA. Robimy co możemy. W izbie zimno, wczoraj pan Lipski sam poszedł po mięso — jeść nie chciała.
ŻARSKI. Klimat jej nie służy... Za ostry to ją zabija.
LIPSKI. Nas wszystkich ten klimat zabije. Mnie moje reumatyzmy, co je mam z polowań na kaczki, zasnąć mi nie dadzą.
ANCYPA. Wiecie — nową partję przywiedli.
WSZYSCY (zbliżają się). Boże! skąd? skąd?
ANCYPA. Zdaje się przeważnie z Kongresówki. Niektórzy są znów z oddziału Trauguta. Nie mogłem się nic na pewno dowiedzieć. Wiecie przecież, jak nas ścigają... wiem tylko tyle, że jest pomiędzy nimi kilku z oddziałów. Jest podobno Jasiński.
STANISZEWSKA. Ten sam, który pod Horkami przedarł się z nami przez oddział Eggera?
ANCYPA. Nie wiem! Nędznie wyglądają... mówiono mi, że szerzy się między nimi szkorbut.
STANISZEWSKA. Powiedli ich do szpitala?
ANCYPA. Nie — wepchnęli ich do turmy. Tam jest podobno straszne przepełnienie. Śpią na podłogach, robactwo ich toczy. (Gwałtownie). A my tu bezsilni. Gdzie ten Zda-