Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/270

Ta strona została przepisana.

coraz dzikszy, dzieci się go strasznie boją.
ANCYPA. Ja go wezmę do siebie!
TARASOWICZ. Ni kak niet. On musi być tu — taki rozkaz! Ja sam będę pilnował. A jeszcze raz na ulicy spotkam — nu... na was wszystkich kara! (Do wygnańców). Usuńcie się procz... ja mam co tu powiedzieć na osobności. (Cicho do Aniuczkina). Ja dalej będę stosował system spoczywającego w Bogu gubernatora. Niech warjat tu siedzi, on będzie nasz szpieg. Tylko tak dowiemy się, gdzie jest Zdanowski.
ANIUCZKlN. Ale dlaczego wy się w to mieszacie Anempodist Wasiljewicz?
TARASOWICZ (żywo). A już darujcie Zosieju Grygorjewiczu. Zdanowski był katorźnik powierzony mnie na czas pobytu partji w mieście. On uciekł, ja za niego odpowiadam i ja go znaleść muszę... Ale kiedy wy niedyskretni, to i ja będę taki. Dlaczego wy bez Zdanowskiego partji nie wiedziecie dalej? (Aniuczkin milczy). A... widzicie, tak i nie mieszajcie się do mnie. A chcecie wy mojej rady? Lepiej nie szukajcie wy Zdanowskiego, on gdy przyjdzie czas, sam nam w ręce wpadnie.
ANIUCZKIN. A ja was teraz zrozumiałem. Wy chcecie dalej ciągnąć system Aksakowa. Wy chcecie pozwolić rozwinąć się powstaniu, dlatego mnie od tego odwodzicie... Wy wie-