Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/271

Ta strona została przepisana.

cie, że bez Zdanowskiego cały ruch się przerwie. No, to nie wasze dieło. To sprawa policji... Wy tylko tiuremnyj direktor.
TARASOWlCZ. Tu na Sybirze nie ma podziału we władzy i pracy. Kto ma rozum i siłę ten ma prawo działać jak chce! Byle usłużył rządowi... Temu ja mówię ostawcie Zdanowskiego w kryjówce... niech wybuchnie powstanie.
ANIUCZKIN (gwałtownie). Wy wiecie gdzie jest Zdanowski!
TARASOWICZ (z ironicznym śmiechem). To już moje dieło... Ale wierzcie mi, gdy przyjdzie czas, ja was do niego powiodę. (Straszny hałas w traktirze).
STANISZEWSKA. Czy nie możemy przenieść się gdzieindziej? Takie piekło mamy noc całą... dzieci chore, ja stara...
ANIUCZKIN. Nie lzia! taki rozkaz!
ANCYPA. Ale kto rozkazuje? kto nami tak rządzi ostatecznie?
ANIUCZKIN. To nie wasze dieło. A drzwi do traktiru nie zamykać.
LIPSKI. Tam pełno rabusiów i zbrodniarzy.
ANIUCZKIN. Między wami ich także nie brak.
ANCYPA (gwałtownie). Co? (Inni go uspakajają).
ANIUCZKIN. Szafą drzwi nie zastawiać — okna nie zasłaniać. — (Do Kiniewicza). Wam