nie wolno więcej z towarami chodzić... Taki rozkaz!
KINIEWICZ. I tego mi nie wolno? Cóż więc chcecie, żebyśmy z głodu pomarli? To lepiej wytrujcie nas odrazu — to będzie bardziej ludzko.
ANIUCZKIN. Cicho! krzyków nie robić.
TARASOWICZ. Sami jesteście winni, było wam lżej...
ANCYPA. Lżej? wy to nazywacie lżej? Gnębiliście nas tak samo.
TARASOWICZ. Pan szczególniej się nie odzywaj? Prawda, że pana tylko na posielenie skazali, ale to się panu jakimś cudem upiekło. My tu mamy o panu inne sprawki. Pan jeszcze przyjdziesz w moje lokatory.
ANCYPA. Chyba trupem.
TARASOWICZ. Nie, żywym! Chodźmy Zosiej Grygorjewicz! (Odchodzą — spotykają we drzwiach Zofję — Aniuczkin rzuca się ku niej gwałtownie).
ANIUCZKIN. Gdzie wy byli? Wam nie wolno po mieście chodzić.
DZIECI. Mama, mama przyszła!
ANIUCZKIN (zastępuje jej drogę). Gdzie wy byli?
ZOFJA. Ustąp się pan — jeśli nie przed kobietą, to przed matką, do której dzieci wołają.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/272
Ta strona została przepisana.