Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/274

Ta strona została przepisana.

jest bardzo blady — obdarty i zbiedzony. Ancypa krząta się koło samowara. Staniszewska — kraje chleb i dobywa cukier, przedtem jednak posadziła Stasia Wilgockiego w kącie i dała mu kawałek chleba, otarła twarz i okryła chustką).
STANISZEWSKA. Jakże tam dzisiaj panie Podczaski.
STARY PODCZASKI. Jakże ma być! smutno! ciężko, tęskno!
KINIEWICZ. O, tęskno!
STANISZEWSKA (do Podczaskiego). Co pan dzisiaj robił?
PODCZASKI (powoli). To, co zawsze... czekałem śmierci. (Przyciąga do siebie Stasia i całuje). Cóż chłopczyku? Zdrów jesteś.
STAŚ, Pan wie — tatuś gdzieś pojechał i jeszcze nie wrócił. Może tatuś pojechał do nas, do Szerszeniówki? Mamusiu! kiedy tatuś wróci?
ZOFJA (nagle wybucha płaczem i siada na krześle). Nie wiem... nie wiem! nie pytajcie mnie o to moje dzieci. (Milczenie — słychać śpiew).
STAŚ WILGOCKI (nagle mówi dziwnym ochrypłym głosem). Bo gdyby można wszystko przewidzieć... możnaby inaczej życie ułożyć... Tak mówią starzy! (Znów milczenie).
PODCZASKI (do Staniszewskiej). Niech pani pokaże mi fotografję swego syna, on mi tro-