Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/277

Ta strona została przepisana.

to zabili — krew aż broczy! iść tam — ja sam dam znać w policję. (Do Elikanida). A ty pohańskie ryło jeśli takie będziesz po nocach simfonje stroił, to ci siej czas traktir zamknąć każę.
ELIKANID (hardo). Da batiuszki wy nie tutejszy isprawnik.
BRODIAGA. A tiebie jakie do tego dieło? Porachuj w gębie zęby, bo za minutoczku połowy ich nie stanie, jak ci pokażę skąd ja isprawnik. Ja zaraz jadę do gubernij. Ja tam zdam sprawę o twojej pomyjnoj jamie.
ELIKANID (cicho). Asygnatku choczesz batiuszka? asygnatku dziesięć całkowych rubli?
BRODIAGA. Dawaj! (Elikanid wsuwa mu w rękę pieniądze. Brodiaga chowa. Jeden z mużyków został na ziemi pokrwawiony i szuka czegoś po ziemi).
BRODIĄGA. Czego ty tutaj? czego szukasz? Won!
MUŻYK (szuka). Zuby mi wybili — zubów szukam batiuszka.
BRODIAGA (kopie go nogą). Uhodi prócz!... Wyrosną ci drugie zęby w grobie. (Elikanid wciąga muzyka do traktiru).
BRODIAGA (do Unteroficera gł.). Pójdź zdieś! (cicho).Czto tam w turmie? gotowe?
UNTEROFICER WARŁAMOW (cicho). Moi sołdaci gotowi... nowa partja Polaków nadeszła, pozwolić im wejść do spisku?