Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/284

Ta strona została przepisana.

to, że w pobliżu ich wsi znaleziono zabitego sołdata. Dla mnie oni wszyscy jedno... rząd... car... chłop...
BRODIAGA. Czego ty mnie wymyślasz od carów? ha? ja wszystko pojął co ty mówisz bratiec! Ej ty edakij! Pomyśl tylko. Razwie ciebie inaczej maty rodziła jak mnie? razwie ty inaczej zapłakał jak na świat przyszedł — czem ruskij mużyk... Razwie ty w grobie inaczej gnić będziesz? Razwie u ciebie w sercu, jak świeci łuna nie wyje taki sam wilk-tę-sknota, jak u mnie? A ty mówisz krew za krew!... za kiew!... U mnie, u nas Sybiraków kropla waszej krwi na rękach?
ZDANOWSKI. Ancypo, ten chłop prawdę mówi — zastanów się.
ANCYPA. Nie, nie. ja wiem, to nie liberalne wszystko co ja mówię... ale inaczej być nie może. Ja z wami nie pójdę.
LIPSKI (wolno podchodząc ku Ancypie). Ja także iść nie chcę... wolę pozostać z panem w niewoli!
ZDANOWSKI. Jakto? więc rozdwojenie?! Boże wielki! zawsze to samo. (Po chwili). Ha! trudno! ci którzy chcą zostać, niech zostaną... Za trzy dni kto chce iść ze mną, niech się stawi w Czartowskim Abrywie. Idźcie śladem Stasia, on was doprowadzi. O północy zapalcie stos drzewek, który znajdziecie ułożony na skale. Z brzegu jeziora wam odpowie podobny płomień... I potem — dalej, da-