Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/294

Ta strona została przepisana.

TARASOWICZ (j. w.). Zaczekaj!
STAŚ. Tylko ty nie jęcz... nie jęcz... bo ja cię ukąszę... ha! ha!
TARASOWICZ (woła unteroficera). Warłamow!
UNTEROFICER WARŁAMOW. Słuszajus wasze wysokorodje!
TARASOWICZ. Patrz mi prosto w oczy! Ja liczyć na ciebie mogę?
WARŁAMOW. jak na swoją duszę wasze Wysokorodje! ja przecież wam wszystko wiernie od pierwszej chwili donosił. Jeszcze za życia jewo Prewoshoditielstwa gubernatora.
TARASOWICZ. Da... no!... (marszczy brwi).
WARŁAMOW. Wasze wysokorodje... ja jeszcze wczoraj wytłumaczył tiuremnym sołdatom, że gdyby serjozno podnieśli bunt, to na ich skórach wszystko się odbije. — Więźniowie wybuchną podobno dziś jeszcze może, nie mogę na pewno uznać, bo straszna chytrość u tych ludzi — ale sołdaci ich zaraz ukrócą.
TARASOWICZ (żywo). Niet!... Niet!... nie zazaraz, niech będzie dobra draka. Pozwalam wam kilku więźniów zabić... dwóch... trioch... czterech Polaków i jednego, ale nie więcej, ruskiego aresztanta. Rozumiesz... strzelać dużo... hałasu jak najwięcej... na chwilę niech będzie zwycięstwo po stronie zbuntowanych.