Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/299

Ta strona została przepisana.

już gotów — wybuchnie za dzień, za pół dnia — może za godzinę... Nie wiemy tylko na jaki znak, bo przewodzący, do których należy i Zdanowski, wiedzą o tem jedynie. Dlatego ja tu dziś siedzę w tych skałach Zosieju Grygorjewiczu, siedzę i czekam spokojnie, zamiast szukać zwierza w norze. Zwierzę samo wyjdzie, gdy będzie czas.
ANIUCZKIN. A wy go wtedy schwycicie? i oddacie pod śledztwo i skażą go na pałki... on się z pałek wyliże i potem na katorgę. Ona za nim pojedzie i będzie go znów kochać. Nie, nie, ja go nie dam...
TARASOWICZ. Jego powieszą.
ANIUCZKIN. Czort wie... ułaskawią może. Tam w Petersburgu liberalna partja bierze górę... Nie, nie — ja go szukać każę... Ja też za warjatem tropił i jestem pewny czto on zdieś chowa się w skałach... Potem oni tam — Lipski, Ancypa, Żarski i ona sama dziś się wybrali, toże w ślad za warjatem. — Mnie dali znać — ja zebrał sołdatów i krótszą ścieżyną na Abryw pospieszył. — No warjat w drodze ich odbiegł i my go dościgli... Polaki zostali między skałami.
TARASOWICZ. Oni tu idą? Więc to dziś... dziś wreszcie bunt wybuchnie!!! Idą go pożegnać albo złączyć się z nim! (Gorączkowo). Zosiej Grygorjewicz zbierz ty cały swój um — całą siłę — pohamuj nerwy i wejdź ty ze mną w układ. Nie płosz ty mi Zdanow-