TARASOWICZ (grzecznie). Och! ona... jakże... To samo przez się zrozumiano. Ona przedmiot waszej lubwi — nietykalna świętość. Acha da... ja by Lipskiego powiesi!... eto graf, to dobrze zrobi — to nada serjozną wagę sprawie. A... czy wy zapłacili żołd sołdatom?
ANIUCZKIN. Eto śmiałe pytanie Anempodist Wasiljewicz...
TARASOWICZ. Ale wiedzieć mnie trzeba koniecznie. Oni także częścią w spisku.
ANIUCZKIN. Czto? kak? oniby śmieli?
TARASOWICZ. Czemu nie... moi turemni sołdaci także, no... ja już starszy żenat — ja nie wlublon, to ja mam głowę na karku. Ja im żołd zapłacił i na swoją stronę przeciągnął. Nada i z waszymi tak zrobić, inaczej oni serjozno przeciw nam pójdą. A u mnie 700 więźniów, a posieleńców dokoła miasta przepaść... a tam (ukazuje po za jezioro) tylko oczekują, ażeby się przepławić i napaść na miasto... Tak trzeba żołnierzy zapłacić...
ANIUCZKIN (cicho) Pieniędzy nie mam — przegrałem w karty w klubie...
TARASOWICZ. Choć tych zapłacić, co są z tobą. Pozwij ich tu... Unteroficer!
ANIUCZKIN. Biełoszubow! (Unteroficer podchodzi). Zbierz sołdatów.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/301
Ta strona została przepisana.