się zarieżu... a niech mi nikt w drogę nie wchodzi, bo go butem rozgniotę (kopie nogą i bije pięścią w stół).
GOŚCIE (koło drzwi zmięszane głosy). Zaczyna się heca! chodźmy lepiej do domu! Niebezpiecznie! E, zostańmy.
MATAŁKOWSKA (do kelnera). Niech Wierciołek poprzynosi i postawi im te wybrakowane talerze i szklanki.
MATAŁKOWSKA (idzie do drzwi do dzieci). Zamknijcie się na klucz! otworzycie tylko wtedy, kiedy ja zastukam (wraca). Matko Boska miej nas w swojej opiece!
NIKIFOROF (pijąc). Kawaleryst — o! to chluba armji, a cóż ty Juryj Iwanowiczu — ty piechotnyj... ty ot... prjamo nic... Gdzie u ciebie szpory? Gdzie szppry? a u mnie angielskie... Ja za nich pięć razy areszt odsiadywał, a wsio taki ich nie snimu... Pustiaki (tłucze szklanki i kieliszki, przyniesione przez kelnera i podstawione mu pod łokieć).
AGAFONOF (z płaczem). Ty praw gałubczyk, że mi od piechoty wymyślasz — no sztoż diełat!... ja syn biedaka... sam biedniaszka — ot nie było za co kawaleryjskie uczyliszcze kończyć... Tak postupił w piechotę no wsio ja taki kapitan?