MARJAN. Zaraz, tylko ser skończę.
BOGDAŃSKI. Podziwiam twój brak nerwów.
MARJAN. A ja podziwiam, że to na ciebie jeszcze działa.
KAZIMIERZ. Chodźmy! Józiu! płacić.
STREŁKOF (wyzywająco). Panno Józiu!
KAZIMIERZ: Ile się należy?
JÓZIA (biegnie do bufetu). Zaraz (do Matałkow). Niech Wierciołek idzie po pieniądze, a mnie niech pani schowa.
MATAŁKOWSKA. Wierciołek przed okno — płacić — chodź za bufet.
STREŁKOF (wyzywająco do Kazimierza). Panowie już idą! panowie nie lubią kamarynskoj? panowie odchodzą?
STREŁKOF (j. w). Panowie może do nas się przysiądą i trochę zabawią... bakał szampanskawo ad czistawo sierca.
KAZIMIERZ. Nam do domu pora wracać... panowie nas przepuszczą...
STREŁKOF (z wybuchem gniotąc butem kieliszek). Ad czistawo sierca ofiarują bakał, tak należy go przyjąć — inaczej to obraza... Niki-