Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/44

Ta strona została przepisana.

cznie ). Panowie najlepiej zrobią, jeśli pójdą stąd zaraz... walka nierówna... ja panów przeprowadzę...
BOGDAŃSKI. Ależ...
KORNIŁOF. Duma nie pozwala? wiem wiem! panowie dumni — nie chcą ustąpić z placu boju — ale panowie są rozumni i trzeźwi — panowie wiedzą, że to miejsce nie do boju — panowie wyjdą... tędy... ja proszę... do rozumu mówię!...
KAZIMIERZ. To pan? pan?
KORNIŁOF. Ciszej... pan mnie nie znasz!
KAZIMIERZ. Ależ...

(Korniłof przeprowadza ich, trzymając wzrokiem na uwięzi oficerów).

KORNIŁOF. Pan mnie nie powinieneś znać... (powraca do oficerów). A panowie mogą dalej kutit!... proszę bardzo!... grajcie kamaryńskoj... panowie się będą bawili... (zabiera swój kapelusz i mówi do Botkina). Proszę tu jeszcze zostać.. może pan być tu potrzebny... (cicho). Żegnam... do świdanja... (kłania się uprzejmie pani Matałkowskiej i kasjerce i wychodzi).
STREŁKOF (do siebie). Prachwast żandarm! zacziem on siuda priszoł (siadają po stołu — muzyka gra Kamarynskoj — goście wyszli — światła na pół pogaszone).
NIKIFOROF. Jeszcze butelkę! — kawaleryst funduje!