Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/49

Ta strona została przepisana.

tak samo, wyłącznie, niepodzielnie — całą głębią swej duszy. Ja powinnam mu odpłacać podobnie; wszystko, co jest najlepszego we mnie, włożyć w miłość jaką mam dla niego (po chwili z wielkim wdziękiem, lecz bez cienia kokieterji). — To zaś, co z zaufania, z wiary, z sympatji gorącej i szczerej pozostanie mi jeszcze w duszy — oddaję panu... Nie skarż się, wierz mi, że to, co daję, to bardzo wiele, to... dużo!
BOGDAŃSKI (ściskając jej ręką). Dziękuję — dziękuję... Jesteś dobrą o!... tak bardzo dobrą, że chwilami... (urywa — pociera ręką po czole) chwilami... (milczenie).
ANNA. Jak wiatr w piecu jęczy, skarży się i zawodzi...
BOGDAŃSKI. Tak — dziś bardzo chmurno i smutno na dworze.
ANNA. Co robiliście wczoraj? Dlaczego tak późno przyszliście do Elsenów?
BOGDAŃSKI. Pracowaliśmy.
ANNA. Kazimierz był z wami?
BOGDAŃSKI. Był.
ANNA. Wydał mi się wczoraj szczególnie zdenerwowany i rozdrażniony. Pytałam go o przyczynę — zbył mnie milczeniem. Czy pan nie wiesz? czy nie spotkało go co nieprzyjemnego?
BOGDAŃSKI (krótko). Nie sądzę. Ale — ale — (ciszej) czy dostałaś pani nową przesyłkę?