ANNA. Dostałam wczoraj,
BOGDAŃSKI (przysuwając się), i cóż?
ANNA. Przejrzałam dość skrupulatnie. I przyznam się panu, jestem rozczarowana. Obiecywałam sobie po tem wydawnictwie wiele. Sądziłam według listownych zapowiedzi, że wreszcie znajdzie się ktoś, co potrafi rzecz tę umiejętnie i uczciwie napisać. Gdzie tam! Szumna frazeologia i nic więcej.
BOGDAŃSKI. Dziwna rzecz, jak ci ludzie pisząc, tracą z oczu główny cel i dają się unosić chęci popisania się swoją erudycją.
ANNA (z zapałem). Tak! tak!... zamiast jasno, bez oddechu zawiści, który w prostym ludzie zawsze niewiarę budzi — przemówić do tego chłopskiego rozumu, jako do potężnej siły w tych sprawach — oni szkodzą tylko, rozdmuchując pojedyncze i małostkowe urazy, szkodzą fatalnie i opóźniają to, co przyspieszyć powinni...
BOGDAŃSKI. Gdzieżby jednak ci panowie umieścili swoje skarby wiedzy — przecież się muszą z niemi popisać.
ANNA (j. w.). Nie — nie — do prostej duszy trzeba mówić jasno, prosto i trzeźwo. I przedewszystkiem rozjaśniając sytuację, łagodzić popędy dzikości i nienawiści. Wierz pan — nie umiem ci tego powiedzieć, ale tu trzeba spokoju i powagi mężczyzny z deli-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/50
Ta strona została przepisana.