Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/53

Ta strona została przepisana.

blaszanych tubek z olejnemi farbami. Anna zbiera to wszystko, niesie na kredens i układa na talerzyku sucharki).
BOGDAŃSKI. Szczególniej strzeż się pani, aby ta mała roztrzepanica nic nie znalazła.
ANNA. O nie! naprzód powiedziałaby Kazimierzowi, a potem — to dobre, ale serdeczne głupiątko.
BOGDAŃSKI. Daj mi pani tę całą paczkę do domu. Ja przejrzę... może się przecież coś wybierze... a potem spalę.
ANNA. Nie — lepiej przyjdź pan jutro! Masz pan cały dzień wolny, bo to niedziela. Przejrzymy razem i spalimy.

SCENA TRZECIA.
(Ciż sami — Kazimierz — później pani Korbiel i Dziunia).
ஐ ஐ

KAZIMIERZ. Dobry wieczór! (całuje Annę w rączką). Cóż tu spiskujecie?
ANNA. Dziwimy się, że już ósma, a ty jeszcze nie przyszedłeś.
KAZIMIERZ. Wymówka?
ANNA. O! cóż znowu — to żart!
KAZIMIERZ. Dostałem znów nową lekcję. Będę musiał częściej wieczorami wychodzić.
ANNA. Usprawiedliwienie?