BOGDAŃSKI (biorąc Annę za rękę). Niech pani nie pozwoli mu się wyprowadzić z tego domu.
ANNA. Jakże to uczynić? Będzie sądził, że mu nie ufam.
BOGDAŃSKI (z wybuchem). A to niech sądzi! Ale niech się nie wyprowadza. Zrozumie pani, iż kobieta nie powinna być nadto delikatną w postępowaniu z człowiekiem, którego kocha... inaczej te subtelności obrócą się przeciw niej samej!!!
ANNA. O! co pan mówi! co pan mówi!...
BOGDAŃSKI. Trzeba chodzić po ziemi — trzeba się nauczyć chodzić po ziemi, panno Anno. Chcesz dla drugich polepszać moralne i materjalne warunki bytu, zacznij więc od siebie.
ANNA. Czy to konieczne, aby od siebie?
BOGDAŃSKI. Konieczne — inaczej własny smutek zje ci siły i dia drugich walczyć nie będziesz w stanie.
ANNA. Co mam czynić?
BOGDAŃSKI. Broń swego szczęścia.
ANNA. Czy zagrożone?
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/56
Ta strona została przepisana.
SCENA PIĄTA.
Anna, Bogdański, później Kazimierz. (Anna i Bogdański patrzą na siebie w milczeniu — po chwili).
ஐ ஐ