Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/59

Ta strona została przepisana.

je ideały (po chwili). Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? twój wzrok denerwuje mnie...
ANNA. To nie mój wzrok, ale słowa, które usta twoje wymawiają, a którym dusza neguje. Nie wiem, co wpłynęło na ciebie, ale od chwili wyjścia z cytadeli, zamiast zmężnieć i podnieść się na duchu, tyś upadł — pozornie, ja chcę, ja muszę, wierzyć, iż tylko pozornie.
KAZIMIERZ. Chciałbym, żebyś trochę posiedziała w tej cytadeli, zmieniłabyś z pewnością swe zapatrywania, a twe ideały zbladłyby i kto wie, może bezpowrotnie znikły.
ANNA (prosto). Nigdy!
KAZIMIERZ. Znów frazesy. Pamiętaj jednak Anno o co cię prosiłem. Nie mieszaj się nigdy w żadne sprawy, grożące ci niebezpieczeństwem. jesteś tak egzaltowana, że pokryjomu przedemną gotowa jesteś dać się wciągnąć w jaką propagandę i nieszczęście będzie gotowe. Pamiętaj, że gdy dowiem się o czemś podobnem...
ANNA. Co wtedy?
KAZIMIERZ (stając przed nią). Wtedy...
ANNA. Porzuciłbyś mnie może?
KAZIMIERZ. Kto wie!
ANNA. A!...

(Chwila milczenia).