Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/61

Ta strona została przepisana.

ANNA. Serce me i sumienie.
KAZIMIERZ. Nieprawda — egzaltacja i egoizm. Nic więcej. A zresztą ja nie chcę mówić wyraźnie, ale oprócz twej egzaltacji jest tu jeszcze coś, a raczej ktoś — kto mi ciebie buntuje i do szaleństwa popycha.
ANNA. Masz rację — jest to wspomnienie ciebie dawnego, takiego, jak byłeś przed cytadelą.. tego, który tutaj — w tym samym pokoju, przy tym samym stole prowadził mą duszę w świat czynu, wszechludzkiej miłości i społecznej pracy.
KAZIMIERZ (żywo, chodząc po pokoju), Nie, nie, to nie abstrakcja... ale istota żywa, czynna i oddziaływująca na twój system nerwowy źle i szkodliwie. Ja go znam, ja wiem, kto on... ja...
ANNA. Kazimierzu, co ci przychodzi do głowy?...
KAZIMIERZ. Dlatego zdaje się, iż najlepiej zrobię, przestając mieszać się pomiędzy was dwoje...
ANNA. Jakich... nas?

SCENA SIÓDMA.
Ciż sami — Bogdański (ukazując się we drzwiach, staje nieruchomy).
ஐ ஐ

KAZIMIERZ (w pasji). Ciebie i... (wskazuje na Bogdańskiego) jego!