Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/72

Ta strona została przepisana.
(Rozrywa kopertę — wydobywa pod stołem, ale tak, że publiczność widzi cieniutki arkusik papieru i machinalnie skręca go w gałkę).

MARJAN (przez ramią do Józefa). Powiedz mu, ażeby natychmiast spalił.
JÓZEF (do Kazimierza). Spal!
KAZIMIERZ (jak błędny). Tak! tak! zaraz trzeba...
MARJA. A więc czytamy dalej (czyta). Wszak pani widzi, że już wszystko w porządku... (mówi). No — panie Bogdański, kolej na pana, bo to informacje.
BOGDAŃSKI. Al... tak... przepraszam... nie uważałem — zaraz!
MARTA. Co się z wami stało? Pomieszani jesteście! co wam?
BOGDAŃSKI. Nic — nic! zaraz! (czyta monotonnym, cichym głosem). Boletta wraca do pokoju. Wkrótce potem nadchodzi Lyngśtrand drogą z prawej strony i staje zainteresowany widokiem stalugi i przyborów malarskich...
ANNA (cicho do Kazimierza w trakcie czytania). Kazimierzu!
KAZIMIERZ (drgnął). Co? Czego?
ANNA. Co ci się stało? dlaczego tak pobladłeś? o! nie przecz! — mnie oszukać nie możesz — (po chwili), Ja się czegoś boję!
KAZIMIERZ (wstaje), ja zaraz powrócę...