Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/74

Ta strona została przepisana.
(Milczenie).

BOTKIN (do p. Korbie!). Ja się pani pytam: czy był briftreger?
P. KORBIEL. Ja nie widziałam, panie generale. Ja byłam z dziećmi... kładłam spać Dziunię...
BOTKIN. Zresztą — to niepotrzebne.. My i tak wiemy, że briftreger był. Do kogo list przyniósł? (milczenie — — do sługi). Do kogo był list?.

(Sługa milczy i płacze).

BOTKIN. I to niepotrzebne! — o! koperta!... — Pan Kazimierz Wielhorski. — Gdzie list? — pytam panów i pań, gdzie list? Ostrzegam, że opór na nic się nie przyda. Listu spalić nie mogliście... nie mieliście czasu — wreszcie nie widzę spalonych zapałek, a świecy niema w pokoju. O lampę zapalić trudno... (milczenie). Raz ostatni pytam, gdzie list? (milczenie — do żandarmów). Rewizja — papiery wszystkie z pokojów tu poznosić na stół Panów nazwiska?...

(Każdy kolejno wymienia nazwisko, Botkin zapisuje, przez ten czas żandarmi znoszą papiery, książki i układają paczkami na stole — wiążą sznurami i opatrują papierami z numerami).

1. CHŁOPCZYK. Mamusiu, to moje kajety i książki! z czem ja pójdę do szkoły?
P. KORBIEL. Cicho! cicho! ci panowie wam oddadzą wasze książki.