lepiej, tylko ta pani Korbiel aż zachorowała z tęsknoty za dziećmi.
KORNIŁOF. To zwykłe — zwykłe — dać walerjanu. Nerwy — zresztą zrozumiałe. A inni?
BOTKIN. Wielhorski przeczy wszystkiemu — inni milczą — a panny przeważnie płaczą.
KORNIŁOF. Bromu i walerjanu. Jedzą?
BOTKIN. Młode — więc jedzą. Tylko sługa modli się i nic jeść nie chce.
KORNIŁOF. Nie przymuszać... nie przymuszać — głód sam zmusi. Ale — tę Lasocką strzedz najbardziej. Żadnej komunikacji. Wczoraj sortowałem ich papiery. Czy ta dziewczyna z restauracji dziś tutaj przyjdzie?
BOTKIN. Siedzi w kurytarzu.
KORNIŁOF. Dobrze... (wyjmuje papier z rękawa). Czy to list prywatny Strełkofa?
BOTKlN. Tak! właśnie list pisany do tej panny Józi!
KORNIŁOF (czyta). Droga moja myszko! Ja kocham cię, jak szalony i zabiję ciebie, siebie i tego, który śmie za tobą chodzić. Ja... (mówi) dobrze!...
BOTKIN. Ośmielę się jednak zwrócić uwagę, że ten list chyba nie ma nic wspólnego ze sprawą Wielhorskiego...
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/81
Ta strona została przepisana.