siewodnia żur fix u generalszy; zajdu na mi-nutoczku. (Idzie ku drzwiom, za któremi słychać śmiechy i muzyką i wchodzi powitany okrzykami: zdrastwujtie — wot i on!).
KORNIŁOF (do Botkina). Zejdź pan jeszcze na dół i pilnuj, aby ta dziewczyna stąd nie odeszła. Chcę koniecznie, aby generał dziś ją przesłuchał.
BOTKIN. Generał dziś w złym humorze.
KORNIŁOF. Nie mogę na to uważać. Tam w cytadeli dziewięć osób czeka — należy o tem pamiętać.
KORNIŁOF (przypatrując się Wielhorskiej). Ot! i jego matka! (podchodzi do niej). Przepraszam, pani pozwoli na chwilkę.
WIELHORSKA. Idę, proszę pana (podchodzą naprzód sceny).
KORNIŁOF. Pani Wielhorska?
WIELHORSKA. Tak... ja dziś przyjechałam z Włocławka... Panie, panie... mój syn... on nic nie winien... moja córka... i ona niewinna... (dławi się łzami).
KORNIŁOF. Jeśli niewinni, to się przekonamy. Proszę pani usiąść tu osobno i czekać na generała... Poznałem panią, choć od przeszłego roku pani się bardzo zmieniła...