WIELHORSKA. Postaram się panie pułkowniku.
KORNIŁOF. Niech pani tak manewruje, żeby się pani pozostała ostatnia.
WIELHORSKA. Postaram się panie pułkowniku.
4 KOBIETA (powoli, głos cokolwiek podnosząc). Oni mi dziecko maltretują w szkołach panie generale... ono robi, co może... uczy się, ja świadkiem — i ciągle złe stopnie...
HORN. Cóż pani chce, żebym jej na to poradził. Niech pani się uda do szkolnej władzy...
4 KOBIETA. Ja tu wolałam przyjść, bo pan generał jak zechce... to...
WIELHORSKA (do Korniłowa). Czy nie mogłabym moje dzieci zobaczyć?
KORNIŁOF. Teraz są pod śledztwem — niepodobna...
HORN (do drugiej kobiety). Ja nie mogę tak często pozwalać na widywanie się. Pani ciągle tam chodzi.
2. KOBIETA. Panie generale... ubranie...
HORN. Niemożliwe, niemożliwe... a pani? (podchodzi do trzeciej).
3. KOBIETA. Ja o brata... uczeń z Dąbrowy.