czać? Ja wiem, co mówię. Podłość! Pani jesteś taka sama, jak twój syn... Pani się buntujesz, pani mnie zaprzeczasz... a jak się pani dowie, to pani włosy do reszty zbieleją ze wstydu...
WIELHORSKA. Z bólu — nie ze wstydu, panie generale!
HORN. Pani syn złamał słowo honoru... (milczenie). Pani słyszy? on złamał słowo! Pan pułkownik Korniłof wypuścił go przeszłego roku z cytadeli jedynie na mocy słowa, jakie dał mu syn pani, że w nic więcej się mieszać nie będzie.
WIELHORSKA (cicho). Wiem o tem.
HORN. Pułkownik Korniłof zrobił to na swoją odpowiedzialność i ręczył mi za pani syna.
WIELHORSKA. My byliśmy bardzo wdzięczni panu pułkownikowi.
HORN. Ładnieście objawili tę wdzięczność.
WIELHORSKA. Panie generale, to okoliczności musiały się tak złożyć, że mój syn nie mógł dotrzymać danego słowa.
HORN. Tak... wy wszyscy się lubicie zasłaniać okolicznościami. On niewinien! okoliczności winne... A tymczasem karę odcierpieć musi on. I w taką hańbę, w taki brud wdał się pani syn, że aż dusza się wzdryga
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/88
Ta strona została przepisana.