JADWIGA. Dlaczego?
KORSKI. Mąż pani jest moim kolegą ze szkolnej ławy. Żyjemy w przyjaźni. Względy światowe nie pozwoliłyby mi występować jako adwokat pani w tej sprawie.
JADWIGA (ze smutnym uśmiechem). Względy światowe pozwoliły panu jednak obejść się z żoną przyjaciela, jak pan to uczyniłeś przed chwilą.
KORSKI. Po wyjściu pani... zaszedł fakt... dowiedziałem się o czemś, co było materjalnem potwierdzeniem tego, coś pani o swem pożyciu z mężem przedemną wyznała.
JADWIGA. Domyślam się. Spotkałam na progu dziewczynę, która miała na sobie moją kupioną odemnie odzież...
KORSKI. Tak. To jest fakt drobny, nic nieznaczący, a przecież otworzył mi oczy i wstrząsnął mną całym.
JADWIGA. Więcej niż moje łzy?
KORSKI. Tak. Bo z tego faktu wysnułem sobie właśnie tę nędzę życiową, w jakiej pani się obracasz.
JADWIGA. Stokroć gorsza nędza moralna, w jakiej żyć jestem zmuszona.
KORSKI. Przecież można się odgraniczyć — Pani stworzyłaś sobie świat swój własny, w nim pozwoliłaś mi pani przebywać.