duszy, powodzeniom twych przedsiębiorstw. O! tak — ty byłeś sprytny, wyjątkowy, zacny doskonały człowiek! — Tylko przez twoją zacność giną ludzie. Tam — trup Szydełkiewicza, tu chciałbyś mieć trupa we mnie! —
RYSKIEWICZ. Co to się znaczy? — Jakim tonem przemawiasz do mnie?
JADWIGA. Tonem człowieka, który więziony lata całe uzyskał prawo głosu!
RYSKIEWICZ. Ty byłaś więziona? ty? wściekłaś się — wychodziłaś kiedy chciałaś — a żem żądał, ażebyś była podczas obiadu i herbaty, to rzecz zupełnie naturalna.
JADWIGA. Ach ty płaska drobiazgowa duszo!... Sądziłam, że chociaż wśród katastrof tak strasznych jak morderstwo człowieka — wzniesiesz się i staniesz na wyżynie, a ty troszczyłeś się o parasol! o naftę!... Och! ta wieczna troska o tę codzienność straszliwą! Aleś ty wznosił do potęgi to, co się winno równać zeru w życiowym rachunku! Tyś przetrawiał swe istnienie, krusząc je na kawałeczki i kalecząc temi odłamkami duszę moją!...
RYSKIEWICZ (z wybuchem). Jest... dusza!... Znów dusza na tapecie!
JADWIGA (z wybuchem). Musi być — musi być! bo ona jest we mnie! bo ona jest mną, bo ona w tej chwili staje do obrachunku z tobą. — Kaleczyłeś ją, dławiłeś i chciałeś zniszczyć — a ona mimo to rosła i potężniała. — Jeszcze trochę, a kto wie — byłaby zgasła!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/108
Ta strona została przepisana.