Wszędzie czułam twoją obecność i twoje panowanie... chwilę wniknięcia w siebie, chwile ciszy wykradałam jak klejnoty. Nie miałam nic swego, bo nawet do myśli moich zacząłeś się dobierać... Musiałam ci być posłuszną, gdy przyszła ci chęć plugawić moje ciało! musiałam znosić cię bez buntu i wstrętu.
RYSKIEWICZ (z ironją). Czy to od mamy nauczyłaś się robić takie sceny mężowi?
JADWIGA. Nie nauczył mnie tego nikt, nauczyła mnie moja własna nędza i własna walka. — Mogłam była zrobić ofiarę z siebie, gdybym czuła w tobie choć ślad moralnej wyższości. Byłabym żyła życiem drobiazgów i nakazała sobie milczenie. Lecz dziś widzę, iż rezygnacja moja byłaby zbrodnią przeciw mnie samej.
RYSKIEWICZ. Histeryczka!
JADWIGA. A! dziwiłabym się, gdyby nie padło to słowo z twych ust. Czekałam na nie. — Ilekroć w kobiecie budzi się poczucie jej własnej żywotności, ilekroć ona chce mieć swój świat wewnętrzny, świat złudzeń — świat odrębny i upomina się o niego — tylekroć razy pada na nią miano hosteryczki!...
RYSKIEWICZ. Tylko warjaci i głupcy mogą się karmić iluzjami!
JADWIGA (coraz gwałtowniej). To jedyne dobro, jakie nam zostało! Iluzja piękna i piękno miłości. Lecz ty byłeś ślepy i na jedno i na drugie. — Natomiast miałeś dość siły, aby niszczyć to, co jest uśmiechem życia! Ani na
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/109
Ta strona została przepisana.