Ta strona została przepisana.
JADWIGA. Więc mam stać się martwą?
KORSKI. I — wyczekującą.
JADWIGA (w zamyśleniu). Jak mój... ojciec!
KORSKI. Kto wie, czy jego martwota nie jest tylko pozorną. Kto wie jaki świat utworzył sobie ten człowiek i w tym świecie się obraca — czyniąc ustępstwa zewnętrznemu życiu.
JADWIGA (wpatrzona w Korskiego). Tak pan sądzisz?
SCENA SZÓSTA.
KORSKI. — ANTONIEWSKI. — JADWIGA.
(Antoniewski, wszedłszy, przez chwilę mierzy wzrokiem Korskiego i Jadwigę — Korski podaje mu rękę.
ஐ ஐ
KORSKI. Czekałem tu na pana.
ANTONIEWSKI. A! proszę... proszę... o cóż idzie?
KORSKI. Przystępuję od razu do rzeczy. — Zięć pana — a mój przyjaciel był rano u mnie i oznajmił, że żona jego pragnie się z nim rozstać.
ANTONIEWSKI (z pewną trwogą). On sam to panu mówił! (pociera reką po czole — długa pauza — Wreszcie mówi cichym głosem). A gdyby tak było!...
(Jadwiga rozpromienia się radosną nadzieją).