KORSKI. Byłoby źle pod względem materjalnym. Posag córki pana nie został zabezpieczony. Intercyzy niema...
ANTONIEWSKI (milczy, po chwili mówi prawie drżącym głosem). Komu dałem dziecko, mogłem mu zawierzyć i... pieniądze.
KORSKI. Pan wie, że Ryskiewicz trzyma się przedewszystkiem dokumentów prawnych.
JADWIGA (do siebie). Trup Szydełkiewicza!...
ANTONIEWSKI. Na Boga! przecież nie zaprzeczy?
KORSKI. Uwięziwszy pieniądze w spekulacjach, będzie zwłóczył lata całe...
ANTONIEWSKI (zasłaniając oczy). Tak, tak — On jest do tego zdolny! — (nagle). A ja drugiego posagu jej dać nie mogę. Mam jeszcze czworo... dwóch chłopców... nas dwoje. (ze znużeniem). A potem... proces!
KORSKI. Długi proces.
ANTONIEWSKI. I jaki upokarzający!
ANTONIEWSKI (cicho). Przeczuwałem to! przeczuwałem to!
JADWIGA. Czy pan wiesz, że ta walka od wczoraj wpędziła mnie w taką wstrętną