FILO. Nie, ja sam (zagląda). A twojej wiedźmy nie ma? (wchodzi przez okno, leci do łóżka Stefki, wydobywa z pod peleryny bukiecik kwiatów, stawia na koszu i wraca do Edka zadowolony). Tak! do kobiet tylko z kijem Nietschego albo... z kwiatami... Mówię ci to z doświadczenia. Zapamiętaj to sobie Kulo!
EDEK. idź, mnie to nie w głowie.
FILO. Ale... jak nie teraz, to później; zawsze cię to napadnie.
EDEK. Nie będę miał czasu.
FILO. Na to czasu nie trzeba.
EDEK. Właśnie.
FILO (siada na stole). Naturalnie. Jesteś młody, to nie potrzebujesz się długo wysługiwać. Raz, dwa, kobieta wpada ci w objęcia.
EDEK. Wielkie szczęście.
FILO. No, nie jest to główny czynnik życia — ale konieczny (siada na stole i zapala papierosa). Chcesz.
EDEK. Dobrze.
FILO (patrzy na kąt Stefki i Edka). Wiesz, ja przecie nie mogę uwierzyć, żebyś tak był blizko niej i tak... nic... tego.
EDEK (z wybuchem). Tobie tylko świństwa w głowie.
FILO. Wcale nie świństwa, bo musisz przyznać, że ta Stefka to szampańska dziewczyna.