FILO. Tyś oszalał? jej? artystce?
EDEK. Taka ona artystka, jak ja doktór filozofji. No, niech cię djabli...
FILO (machinalnie kraje kawałek chleba i je). Ja mam swoje zapatrywania na kobiety. Powinno się nie zdzierać poezji. Ja nawet napisałem do niej wiersze, O tam... na tej karteczce w środku bukietu.
„I tylko dziwię się, że kwiaty
Pod twemi stopami nie rosną“.
EDEK (z ironją, przy stole).
„O ty! mój ptaku skrzydlaty,
Ty raju!... ty maju... ty wiosno!...
FILO. O! o!
EDEK. Tak, tak brachu, Sienkiewicz! Sienkiewicz!
FILO. Może ona nie czytała?
EDEK. Nie czytała? Ona wszystko już pożarła, całą bibułę — ona ciągle czyta. Bez wyboru. Chciałem to jakoś pokierować, ale djabła tam.
FILO (zadowolony). Taka inteligentna?
EDEK. Nie inteligentna, ale oczytana. A zresztą nie piłuj mnie nią. Ja mam już tego wyżej uszów.
FILO. Kiedy wróci?
EDEK. Nie wiem.
FILO. Nie jesteś uprzejmy.