HISZOWSKA. Tak, skoro jeszcze nie... (patrzy w książeczką) mamy teraz być gdzie? zaraz... u tej co ma kamienicę na rogu Piasecznej.
DAUMOWA. To będzie cięższy orzech do zgryzienia. Nie chwyta... nie chwyta... Mówię jej, tłomaczę, cóż? ona odpowiada iż jej tak dobrze... z tą kamienicą... i... że jej tak dobrze z kamienicą.
HISZOWSKA. Straszne! straszne! o! (patrzy na zegarek) Już późno, chodźmy! nasi mężowie się niecierpliwią!
DAUMOWA. A mój się domyśli, to byłoby najgorsze.
HISZOWSKA. Zawsze przeciwny?
DAUMOWA. Strasznie.
HISZOWSKA (nakładając rękawiczki). Trzeba mu wytłomaczyć. że to jest obowiązek poprostu.
DAUMOWA. Ale on ma swoje zasady. On poprostu nie może pojąć czegoś takiego i lęka się, ażebym ja nie przeszła mimo takich kobiet. On mówi, że to ściera puch...
HISZOWSKA. E! to przesada! Więc... z panną Maliczewską skończyłyśmy...
DAUMOWA. Chyba że...
HISZOWSKA. Ah! broń Boże! Zresztą po co? ma wszystko... chyba przez moral insanity.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/157
Ta strona została przepisana.