Ta strona została przepisana.
STEFKA. No — ta przecież opera wieczór.
MICHASIOWA. Ta musieli po południu zapłacić.
STEFKA. Rozenthalowa czekała i wzięŁa ratę. A zresztę co u djabła, nie mam!
(Michasiowa powoli odziewa się w chustkę i wychodzi, Stefka leży na łóżku jak martwa w rozpiętym żakiecie i patrzy w sufit, chwila milczenia. Żelazna podchodzi do Stefki z garnuszkiem mleka w ręku).
ŻELAZNA. Podwieczorek!
STEFKA (cicho). Zaraz, tylko odsapnę.
ŻELAZNA. Dolałam trochę kawy.
STEFKA. Jaj! a to co się stało!
ŻELAZNA No tak, trochę... panna Stefka o której idzie do teatru?
STEFKA. O siódmej.
ŻELAZNA. A teraz?
STEFKA. Wpół do szóstej.
ŻELAZNA. No...
STEFKA. Co?
ŻELAZNA. Nic... Nic...
STEFKA (zrywa się). Już odsapnęłam (biegnie do Edka, zasłania mu oczy). Siawus!
EDEK. Ta daj mi pokój!
STEFKA. Ta joj! nie ugryzę cię djable nietykalny! (patrzy na chleb). Cóż się ten twój chleb tak skurczył. (kraje sobie kawałek i je).