Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Może chcesz cukierków? (Edek nie przerywając sobie nauki wyciąga rękę w tył, Stefka mu wkłada parę cukierków śmiejąc się). Na masz! spożywaj! to są owoce mojej hańby! (zaśmiewa się). A wiecie co, że mnie pedały dziś bolą.
ŻELAZNA. Bo się panna Stefka zapracowuje.
STEFKA. Co się pani Żelazna taka słodka dziś zrobiła.
ŻELAZNA. Ja taka zawsze.
STEFKA. Właśnie! (do Kuleszy). To nie ten chleb co zawsze.
EDEK. Bo to komyśniak, kupuję teraz od żołnierzy, to dłużej potrwa.
STEFKA. I więcej napcha. Cóż dziś spietrasił. Dużo?
EDEK. Trzy.
STEFKA (siada na stole gdzie Edek pisze). A na celujący miałeś?
EDEK. Jedno, ale mi nie zapłacił. Jeszcze dwa mam na bardzo dobry i dostateczny.
STEFKA. A o czem dziś?
EDEK. Wściec się. Trza opisać boleść ojca zadżumionych.
STEFKA. Nie gadaj!
EDEK. Jak Boga kocham! Takie ci Kakuś daje temata.