STEFKA (leży na stole). Żeby mi jedną rolę dali. to by się przekonali że mam talent... żeby jedną rolę... (podnosi nogę, patrzy z uwagą na bucik). O!... byłabym wtedy bogata! Co dzień bym piła kawę, jeździła na gumach i tobie bym dała dużo monety — pedam ci byłoby no! (ogląda bucik). A to... a to... (nagle). Masz tekturę? (zrywa się na środek sceny).
EDEK. Weź jaką okładkę. Ja zawsze okładkami zeluję — grube..,
STEFKA. Dziś gram damę, to muszę mieć swoje buciki — a klękamy do publiczności. (zdajmuje bucik, i pakuje tekturę). Dawaj atrament.
EDEK. Czekaj! (smaruje sobie także dziurę w bucie).
STEFKA. Ta co — ta prosto na skarpetkę?
EDEK (smutno). Durnaś! to ciało! — Tam masz kwiaty!
STEFKA. E! niech się wypcha z zielskiem! Dziś mi się już nic nie chce.
EDEK. Trza mieć odwagę.
STEFKA (smutno). Ty Edek, to masz zawsze duże słowa w pogotowiu...
EDEK (gorzko) Choć to...
ŻELAZNA. Idę na strych.